poniedziałek, 4 marca 2013

Supermatka

Narodziny dziecka to jeden z najważniejszych i najpiękniejszych momentów w życiu kobiety.
Dla dziecka jesteśmy w stanie poświęcić wszystko i nie rzadko, wiele poświęcamy.

Czy jednak porzucanie dobrej, sprawiającej satysfakcję pracy, jest warunkiem koniecznym, aby być idealną matką?

Czy wypracowane latami doświadczenie, wiedza i stanowisko naprawdę nie dają się pogodzić z wychowywaniem dziecka?

Zwolennicy usadzenia kobiety w domu twierdzą, że nieobecność matki źle wpływa na dziecko. Matki, które postanowiły wrócić do życia zawodowego utrzymują, że ważniejsza jest jakość a nie ilość czasu, jaki matka poświęca dziecku.
Psychologowie przychylają się raczej do tej drugiej opinii,  według nich dzieci mam aktywnych i nie pracujących rozwijają się tak samo, z tą różnicą, że te, których mamy pracują w zawodzie są bardziej samodzielne.

Autorka powyższego zdjęcia, Elżbieta Jabłońska, w 2002 stworzyła fotograficzny projekt Gry domowe, który prezentowany był na billboardach.
Współczesna Supermatka, niedościgniony ideał Jabłońskiej, dokonuje prawdziwych cudów godząc wychowanie dziecka z pracami domowymi i życiem zawodowym, starając się przy tym możliwie jak najlepiej wypełniać każdą z ról i jeszcze czerpać z tego satysfakcję. Artystka bardzo wyraźnie odnosi się w tej pracy do popularnego w kulturze polskiej mitu Matki-Polki.

Czy pracująca matka jest naprawdę i gorszym pracownikiem i złą mamą?
Czy też nadal funkcjonują stereotypy, z którymi niektórym kobietom udaje się skutecznie walczyć?

Polecam artykuł "Mity o złej matce" w ostatnim poradniku "Ja my oni".

wtorek, 19 lutego 2013

Jak sprawić, aby dzieci jadły owoce i warzywa?


Mimo że są zdrowe i często pięknie wyglądają, o dziwo :) dzieci czasem nie mają ochoty ich jeść.
Problem ten dotyka podobno bardziej dzieci wychowywanych w miastach, gdzie tak łatwo jest o bogatą ofertę przetworzonej żywności.
Dlatego, jak każdego dobrego nawyku, jedzenia warzyw i owoców warto uczyć od najmłodszych lat.

Macie jakieś własne sposoby na owocowych niejadków?
Jeśli nie, magazyn Sheknows.com proponuje 8 cennych i jakże prostych wskazówek:

1. Zacznij "za młodu"
Jeśli często zabierasz dzieci do fast foodów, przestawienie ich na zdrowe odżywianie będzie dosyć trudne - aczkolwiek wykonalne. Łatwiej jest nauczyć dziecko jedzenia owoców od pierwszego momentu, gdy tylko zaczyna zasiadać do jedzenia przy stole.
I nie rezygnuj nawet wtedy, gdy maluch grymasi, czy rzuca w Ciebie swoją zieloną fasolką - taki urok, trzeba przez to przejść ;-), machnąć parę fotek na przyszłość i iść dalej. 
Jeśli dziecko wyraźnie czegoś nie lubi, odstaw na jakiś czas i spróbuj wprowadzić później.

2. Własna hodowla
Tak, tak - może to i brzmi niewiarygodnie, ale można nawet w mieście hodować swoje warzywka i owoce. Choć w sumie chyba coraz mniej niewiarygodnie - jak widzę co wyczyniają niektóre mamy na parapetach o szerokości szkolnej linijki, zastanawiam się, czy dla chcącej matki cokolwiek jest niemożliwe. Gdy zaangażujemy dzieci w hodowle roślinek, nie dosyć, że będziemy zdrowo wcinać, ale jeszcze nieźle się przy tym ubawimy. Oczywiście oczekiwanie na efekty wymaga cierpliwości, ale wtedy można zająć się pieczeniem ciasta.

3. Dawaj przykład
Taaa, tra la la la - nie patrz po ścianach, tylko przyznaj szczerze, ile porcji warzyw i owoców dziennie zjadasz? Jeśli sama nie jesz, dlaczego Twoje dziecko miałoby mieć na to ochotę? Pamiętaj, że i tutaj nie działa zasada "rób co mówię, a nie to co robię.

4. Pozwól dziecku wybrać jego ulubione owoce
No ba, nie dalej jak wczoraj spędziłam chyba pół godziny przed lodówką z żółtym serem. Wybieraniu nie było końca, ale za to po przyjściu z zakupów momentalnie miałam ochotę na kanapkę. To zupełnie co innego niż jak ktoś (np. ON), wraca z zakupów i wręcza Ci plasterki żółtego czegoś tam mówiąc "kupiłem Ci ser". 
Jeśli to możliwe, zabierz dziecko do sklepu, niech obwąchuje, maca i wybiera. 

5. Postaraj się podać je jak najładniej
Wszyscy jemy najpierw oczami. Jednokolorowa breja, nawet jeśli będzie miała niebiański smak, każdego zniechęci do bliższego poznania. 
Mieszaj owoce, kolory - twórz łatwo rozpoznawalne przez dziecko obrazki.

6. Naucz dziecko, jak ważne jest właściwe odżywianie
Czym skorupka za młodu nasiąknie i tak dalej.. Sukces całego wychowania polega na tym, że dziecko zrozumie, dlaczego dobrze jest postępować zgodnie z tym, co rodzice mówią. Jeśli dziecko przyjmie jakąś prawdę jako swoją, łatwo jej nie porzuci.

7. Jedz zgodnie z sezonami
Wymyślili to podobno Chińczycy, ale umówmy się, różnica między czerwcową i styczniową truskawką jest jak różnica między truskawką i zamrożoną wodą. Jeśli ktoś chce teraz zaprotestować w kwestii styczniowych truskawek, tak jak to często w rozmowie ze mną robi moja znajoma "nieprawda, a w Lidlu to...." - odpowiadam, tak owszem, bywa, że z pewnością być może  a jakże. Ale zasada jest zasadą i owoce oraz warzywa najlepsze są w porze ich naturalnego wzrostu.
Zdania nie zmienię, choćby mnie przekupili toną styczniowych truskawek z Lidla.

8. Kupuj lokalnie
Wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, wiem. Wycieczki do rolników lub na targi ze zdrową żywnością to ostatnie, o czym marzą zabiegani rodzice. 
Może jednak da się połączyć przyjemne z pożytecznym, wszak trzeba chodzić z dzieckiem na spacer, może więc zabrać malucha na wycieczkę, tak raz na dwa tygodnie, do jakiegoś pobliskiego gospodarstwa? Jak Bóg da, może i krowę na żywo zobaczy?

No to SMACZNEGO!  Jeśli ktoś ma lepsze pomysły, jak przemycić warzywa i owoce do diety dziecka, Redakcja chętnie poczyta (Redakcja zaposiada potomstwo sztuk jeden oporne na cukinię i bakłażana).



zdjęcie i wskazówki zaczerpnięte z www.sheknows.com, interpretacja i tekst własny:) 

środa, 6 lutego 2013

Tłusty czwartek







                                          Jutro tłusty czwartek - Dzień Pączka i Faworka :)

                                             Pamiętajcie, że kochanego ciała nigdy dosyć!


środa, 30 stycznia 2013

Kukułka, czyli słów kilka o surogatkach

Temu, kto nie zaznał bolesnej tęsknoty za dzieckiem zapewne trudniej zrozumieć decyzję kobiety, aby "wynająć" surogatkę.

Nie potrafię, a może nawet nie chcę sobie wyobrażać, co muszą przeżywać obie kobiety. I czy mogę oceniać którąkolwiek ze stron?

Ta relacja, tęsknota, motywy zostały fenomenalnie opisane przez Antoninę Kozłowską w powieści "Kukułka". To portret dwóch kobiet, żyjących w dwóch różnych "światach". Jedna nie miała nic poza dziećmi, a druga wszystko oprócz dziecka. W pewnym momencie zawierają umowę, która w miarę upływu czasu przybiera zupełnie inne kształty, niż obie sobie wyobrażały.

Tę książkę pochłonęłam ekspresem, z wypiekami na twarzy, ale emocje, które towarzyszyły tej lekturze to coś więcej niż "wypieki". Chwilami byłam wściekła na autorkę, bo opowiada tę historię tak bezstronnie, a ja bym chciała kogoś obwinić, przyznać komuś rację, wstawić się. W sumie miałam swoją "faworytkę", ale Kozłowska uparcie pokazywała mi w tej drugiej również zagubioną, nieszczęśliwą kobietę.

Świetna recenzja książki znajduje się na ksiazkowo.wordpress.com - tutaj:
Kukułka

A sama książka oraz problem surogatek doczekały się swojego profilu na Facebooku
https://www.facebook.com/kukulki

Książkę serdecznie polecam, co do wynajmowania surogatki, aby nareszcie mieć upragnione dziecko - w dalszym ciągu nie mam jednoznacznej opinii i chyba nawet nie będę jej szukać...

środa, 23 stycznia 2013

Jakie matki takie dziatki


Tak to już jest, że sukces ma wielu ojców, a porażka żadnego.
Gdy dzieje się coś niepokojącego, zwłaszcza w momencie gdy sprawa trafia do mediów, widać swoisty ping-pong i przerzucanie się odpowiedzialnością - rodzice, szkoła itp.

Matka zawsze była, jest i będzie na cenzurowanym. Zwłaszcza, gdy dziecko wychowuje sama, ale nie o takiej sytuacji chciałabym napisać.

Kampania na temat promowania zdrowego żywienia i zdrowych nawyków wywołała u mnie podobne odczucia, jak u Pani Hanny Gill-Piątek.

Czy naprawdę tylko matki odpowiadają za wpojenie dziecku zdrowych nawyków?  czy jednak w większości wypadków nie jest tak, że mimo natłoku obowiązków i pracy zawodowej, matki dwoją się i troją, żeby dzieci miały uregulowane pory posiłku i choć czasem zjadły coś pożywnego? A co w tym czasie robią ojcowie, czy przypadkiem podczas nieobecności mamy nie zamawiają dzieciom pizzy, lub nie serwują innych gotowych dań?

Czy nie jest tak, jak mówi Pani Gill-Piątek, że kobieta po raz kolejny otrzymała odpowiedzialność za sprawy "około kuchenne"?

Jeśli mamy świecić przykładem, aby zmienić nawyki żywieniowe naszych dzieci, czy naprawdę dotyczy to tylko kobiet?

Jako wegetarianka często przeglądam i czytam różne serwisy i artykuły dotyczące zdrowego odżywiania i diet i mogę z całą stanowczością zaświadczyć, że w tym środowisku przeważają kobiety.

Zgodzę się z tym, że nie ma na razie lepszej alternatywy dla obdzielenia tą rolą w rodzinie, ale kolejne demonizowanie kobiet, które i tak są ciągle wystawiane na atak reklam, pokazujących im, że są gorsze od celebrytek i pięknych modelek, które zmagają się z naprawdę niełatwym systemem hormonalnym, które biorą na swoje barki niejednokrotnie więcej, niż są w stanie udźwignąć, które czasem faktycznie smutki i problemy "zajadają" - dokładanie im poczucia winy, że zjedzone na poprawę humoru lody złamią dziecku psychikę - to już chyba za dużo...

Sercem popieram kampanię, ale jej hasło sprawia, że nie mogę się pod nią podpisać...
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114377,12544072,Tylko_matki_odpowiadaja_za_nadwage_dzieci__Taki_obraz.html

poniedziałek, 21 stycznia 2013

9 rzeczy, których nie należy mówić przyjaciółce - cz. 1

Nie da się chyba przecenić przyjaźni
Zwłaszcza kobiety ją sobie cenią, bo kto, jak nie najlepsza przyjaciółka, zawsze nas zrozumie, pocieszy, poradzi.

Nic dziwnego, że nigdy przenigdy nie chciałybyśmy narazić naszej przyjaźni na szwank. Każda z nas zna pełno historii przyjaźni zerwanych przez mężczyznę, pieniądze, pracę albo totalne głupstwo.

Przyjaciółce można powiedzieć wszystko.... Czy jednak naprawdę?
Womanday.com - internetowy portal dla kobiet, opublikował artykuł  "9 rzeczy, których nie należy mówić najlepszej przyjaciółce". Przeczytałam go, mam nadzieję, że ze zrozumieniem, i zastanawiam się, co gorsze, nie zastosować się do tych rad, czy właśnie zastosować?...

Zakazana odzywka numer 1:
Nie chcesz mieć dzieci?
Jill Melton, ekspert od komunikacji, która jest najwyraźniej konsultantem przy tym artykule, twierdzi, że pytając przyjaciółkę o dziecko, sugerujemy, że coś z nią nie tak, a przecież może chcieć dziecka, tylko nie może? Albo np. nie chce dziecka, tylko nie ma zamiaru o tym mówić? Melton sugeruje omijać ten temat, jako zbyt drażliwy.

Zakazana odzywka numer 2:
Schudłaś??
I tu autorzy artykułu sugerują nam, żeby omijać ten zawoalowany komplement, bo utrata wagi przez przyjaciółkę może być spowodowana głęboką depresją. Albo, co nie daj Boże, przyjaciółka nie zdawała sobie sprawy z tego, że schudła i teraz się będzie zadręczać,  że wcześniej była gruba.
A jeśli się martwimy, że przyjaciółka straciła wagę, bo ma kłopoty osobiste i zdrowotne, lepiej powiedzieć "Zauważyłam, że wyglądasz szczuplej, czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać"?

I tak się zastanawiam, czy tylko mnie się wydaje, czy w tym artykule wcale nie jest mowa o przyjaciółkach? czy naprawdę możliwa jest przyjaźń między kobietami, które nie mogą wrzasnąć na swój widok "Schudłaś!", bo kompletnie nie znają reakcji  przyjaciółki i powodów utraty wagi?
Czy to nie jest normalne, że z przyjaciółką omawiamy każdy dodatkowy kilogram i świętujemy każdy stracony? czy nie szukamy razem diety cud? i czy przyjaciółka potrzebuje tak mocnych dowodów, aby zorientować się, że druga cierpi na głęboką depresję?
Czy to możliwe, nie powiedzieć przyjaciółce, dlaczego nie mam dzieci? Czy to nie przyjaciółce wypłakujemy się, gdy na teście ciągle nie pojawiają się dwie kreseczki?

Jeśli mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, to jest jeszcze chyba Wenus północna i południowa,
bo zdaje mi się, że jednak nie jestem z tej samej planety, co wyżej wymienione najlepsze przyjaciółki.

Ciekawa jestem, jak jest u Was? jak bardzo blisko jesteście ze swoimi przyjaciółkami? czy są jakieś tematy, na jakie z nimi nie rozmawiacie, czy też wiecie o sobie wszystko?